Dziś weźmiemy na warsztat te samochody, które na ulicach europejskich miast dość mocno wyróżniały się w latach dziewięćdziesiątych. Mowa o skupiającym uwagę Boxsterze, Escorcie w wersji Cosworth kipiącym mocą czy nieco egzotycznym, ale też i mocno luksusowym Lexusie LS pierwszej generacji. Jakie opony samochodowe pasowały do tych modeli? Mamy wrażenie, że oczami wyobraźni widzicie rozmiary nieco większe niż pojawiały się w rzeczywistości. Bo w realiach żadne z tych aut nie otrzymywało felg o średnicy większej od 16 cali…
Wspomnienia bywają zdradliwe. Bo o ile dość dobrze pamiętamy wrażenie jakie na polskich ulicach w roku 1996 mógł zrobić Ford Escort w wersji Cosworth czy nawet renault Clio pierwszej generacji w modelu Wiliams, o tyle technologia budowy tych samochód jest już nieco idealizowana. Skutek? W naszej wyobraźni pojazdy te miały dziką moc i potężne felgi. Tak, moc była dzika… jak na lata dziewięćdziesiąte. Felgi też wydawały się ogromne, jednak dwie dekady temu. Jak zestawić wspomnienia z rzeczywistością. My postanowiliśmy wykorzystać do tego katalog Continentala z roku 1996. Zobaczcie naszą listę. Oczami wyobraźni widzieliście rozmiary nieco większe, prawda?
Alfa Romeo GTV – 195/60 R15
Za historią Alfy Romeo GTV stoją naprawdę ważne nazwy i nazwiska. Pomijając fakt, że auto na trójkątnym grillu miało logo legendarnej, włoskiej marki, za projektem jego nadwozia stoi studio Pininfarina, podczas gdy wnętrze zaprojektował Walter de Silva. Auto ujrzało światło dzienne w roku 1994 i praktycznie z miejsca zauroczyło motoryzacyjną Europę. Motorem najlepiej pasującym do modelu GTV była 3-litrowa V-szóstka. Czemu? Po pierwsze oferowała wystarczającą ilość mocy! W topowej wersji benzyniak generował 240 koni mechanicznych. rozpędzał coupe do pierwszej setki w 6,3 sekundy i niesamowicie brzmiał. Po drugie jednostka jest wyjątkowo… piękna! Ma chromowane rury dolotowe, które nadają jej smaku i sprawiają, że staje się motoryzacyjnym dziełem sztuki. Alfa nie pomyślała wyłącznie o jednej rzeczy. Bo choć GTV miał piękne felgi, te były wyposażone w małe opony 195/60 R15.
Peugeot 205 GTi – 185/60 R14
Peugeot 205 GTi to… mały zabijaka! Pod koniec lat osiemdziesiątych prosta, ale zgrabna bryła hatchbacka segmentu B uchodziła za szczyt motoryzacyjnej mody, podczas gdy pod maską modelu spoczywał 4-cylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1,6 lub 1,9 litra. W pierwszym przypadku moc wynosiła 105 lub 115 koni mechanicznych. W drugim 130 koni mechanicznych. Być może dane techniczne nie powalają, warto jednak pamiętać o tym że auto nie ważyło więcej niż tonę! Skutek? Najmocniejszy z wariantów GTi-ka rozpędzał się do pierwszej setki w 7,8 sekundy. A to był już wynik, który robił piorunujące wrażenie. Peugeot 205 GTi przez lata uchodził za wzór miejskiego sportowca. Samochodu, który choć nie ma wygórowanej ceny, daje niesamowitą ilość frajdy podczas jazdy. Czy sportowy rodowód oznacza, że hatchback miał ogromne felgi? Nic z tych rzeczy. Auto fabrycznie posiadało opony 185/60 R14.
Porsche Boxster – 205/55 R16
Porsche Boxster o wewnętrznym oznaczeniu 986 ujrzał światło dzienne w roku 1996. I choć roadster kosztował w tym czasie 200 tysięcy złotych (czyli prawdziwy majątek!), był naprawdę szybki (pierwsza setka w 6,9 sekundy), a do tego wyśmienicie się prowadził, miał też i pewne wady. Pierwszą i najbardziej zauważalną był wyraźny brak… urody. Boxster odziedziczył przód po większej 911-tce, ale tył miał dość niekształtny i uzupełniony dziwacznym wlotem powietrza zaraz za drzwiami. Po drugie choć auto miało legendarny znaczek na masce, nie otrzymywało specjalnie dużych felg. Boxsterowi dedykowane były opony 205/55 R16. Dziś to rozmiar znany przede wszystkim z segmentu C. Oczywiście na tym nie kończą się dziwne fakty z historii roadstera. Bo auto było np. produkowane nie tylko w Niemczech, ale też w Finlandii w miejscowości o karkołomniej do wymówienia nazwie Uusikaupunki.
Oferta opon 205/55 R16 – sklep Inter Cars
Renault Clio I Wiliams – 185/60 R14
W roku 1993 Renault postanowiło uczcić swój udział w Formule 1. Stąd limitowana wersja Clio o nazwie Wiliams (na cześć teamu). Pierwsza seria auta miała powstać w ilości 3800 egzemplarzy. Zainteresowanie było jednak na tyle duże, że ostatecznie Francuzi zdecydowali się na poszerzenie partii o kolejne 1600 sztuk. W sumie plakietka Wiliams pojawiła się na karoseriach ponad 17 tysięcy Renault Clio. Spora liczba aut zaraz po odebraniu z salonu nie trafiła jednak na drogi, a została przerobiona na samochody rajdowe. Limitowana edycja była najmocniejszym wariantem pierwszej generacji hatchbacka z Francji. Pod maską pracował 2-litrowy silnik wolnossący wyposażony w 16-zaworową głowicę. Moc sięgała 147 koni mechanicznych, podczas gdy moment obrotowy miał wartość 175 Nm. I choć Wiliams był prawdziwym zabijaką, nie przeszkodziło to Renault w zamontowaniu w aucie opon 185/60 R14.
Toyota Supra IV – 235/45 R17
Toyota Supra jest niezwykle ważnym modelem w historii japońskiej marki. Pokazuje bowiem że producenta z Kraju Kwitnącej Wiśni stać na coś więcej, niż tylko budowanie kolejnych rozsądnych i bezawaryjnych samochodów dla rodziny. Coupe czwartej generacji to prawdziwy szaleniec, który być może ma wyłupiaste oczy, nieuzasadnienie duży spojler z tyłu i nie do końca przemyślaną linię boczną, z drugiej strony dysponuje 3-litrowym, rzędowym silnikiem o mocy na poziomie 225 w wersji wolnossącej i 280 koni mechanicznych w wariancie doładowanym. Druga z opcji sprawia, że pojazd osiąga pierwszą setkę w zaledwie 5,1 sekundy. Dziś Toyota Supra IV jest prawdziwie kultowa, a używane egzemplarze zaczynają osiągać zawrotne ceny. Jaki felg spodziewać się w jej przypadku? Katalog Continentala z roku 1996 zaleca stosowanie opon 235/45 R17. 17 cali to i tak imponujący rozmiar jak na lata dziewięćdziesiąte.
Volkswagen Corrado – 195/50 R15
Volkswagen Corrado miał kontynuować historię zapoczątkowaną przez swojego poprzednika – model Scirocco. Czy mu się to udało? Stylistycznie bez wątpienia tak. Samochód zaprojektowany przez Herberta Schäfera i wprowadzony do sprzedaży w roku 1988 wyglądał naprawdę wyśmienicie. Linia boczna była na tyle harmonijna, a tył zadziorny i sportowy, że kierowcom nie przeszkadzał nawet bardzo mocno ścięty pas przedni. Corrado nieco gorzej radził sobie technologicznie. Bo choć otrzymał mocniejsze silniki niż poprzednik, z drugiej strony mocno też utył. Auto potrafiło ważyć nawet blisko 1300 kilogramów. Która wersja silnikowa jest najciekawsza? Na szczególną uwagę zasługują modele VR6. Niemalże V-ki miały najpierw 2,8, a później 2,9 litra pojemności. Początkowo moc sięgała 174, a później 190 koni mechanicznych. Volkswagen Corrado był wyposażany w fabryce w opony 195/50 R15.
Ford Escort Cosworth – 225/45 R16
Filozofia stojąca za budową tego auta jest dość prosta. Ford wziął hatchbacka segmentu C, a następnie ponabijał jego nadwozie wlotami powietrza i spojlerami oraz wpakował mu pod maskę 2-litrowego benzyniaka. Żeby osiągnąć jeszcze lepszy efekt, motor nie był standardowy. Jednostkę zbudowało brytyjskie studio Cosworth i wyposażyło go w ogromną turbosprężarkę. Skutek? Choć auto ważyło niespełna 1300 kilogramów, jego kierowca miał do dyspozycji 227 koni mechanicznych. Moment obrotowy wynosił 304 Nm. Ford Escort Cosworth osiąga pierwszą setkę w 6,2 sekundy i rozpędza się maksymalnie do 220 km/h. Do czego był Amerykanom potrzebny ten model? Miał otworzyć Escortowi drogę do Światowych Mistrzostw Świata w Rajdach Motorowych w Grupie A. A przy okazji poskutkował stworzeniem jednego z fajniejszych samochodów na ziemi. Felgi? Escort Cosworth otrzymywał opony 225/45 R16.
Oferta opon 205/50 R15 – sklep Inter Cars
Honda NSX – 205/50 R15
Japonia w latach dziewięćdziesiątych wysłała do Europy co najmniej kilka legend. A jedną z ważniejszych – zaraz obok Supry – była Honda NSX. Z jednej strony coupe urzekało niezwykle futurystyczną bryłą nadwozia. Dolna część idealnie wpisywała się w ideologię klina stworzoną m.in. przez projektantów Lotusa Esprit, podczas gdy góra sprawiała wrażenie całkowicie przeszklonej. Gdyby tego było mało, NSX otrzymał też wyjątkową jednostkę napędową. Auto było napędzane m.in. 3-litrową V-szóstką korzystającą z systemu VTEC o mocy 274 koni mechanicznych. Dzięki niej coupe przyspieszało do pierwszej setki w 5,9 sekundy. Prędkość maksymalna? 270 km/h. NSA choć wspaniały, był zarezerwowany dla nielicznych. W Polsce ostatnie egzemplarze kosztowały jakieś… 650 tysięcy złotych. Wśród ograniczonego grona właścicieli Hond pojawił się m.in. Rowan Atkinson, Tom Cruise, Bill Gates czy Ayrton Senna.
Lexus LS 400 I – 205/65 R15
Statystyki stojące za Lexusem LS pierwszej generacji są naprawdę imponujące. Nad autem pracował sztab składający się w sumie z 3900 ludzi, w sumie powstało 400 prototypów limuzyn i 900 prototypów silników, w czasie testów zbudowano nawet specjalnego robota sprawdzającego wytrzymałość przycisków montowanych na konsoli centralnej, a prace pochłonęły miliard dolarów. Tak, Lexus zaprezentowany w roku 1989 z całą pewnością nie był mistrzem urody. Miał mocno kwadratową bryłę. Mimo wszystko osiągnął inny sukces. Był łatwy w prowadzeniu i okazywał się tytanicznie wytrzymały. Auta w przeciwieństwie do konkurentów z Niemiec praktycznie nie chciały się psuć! Z dzisiejszego punktu widzenia nietrudno stwierdzić, że brak urody nie jest jedynym problemem Lexusa LS. Kolejnym są niewielkie felgi. Auto na początku lat dziewięćdziesiątych było wyposażane w fabryce w opony 205/65 R15.
